
Tym razem padł pomysł, aby wyskoczyć na narty tylko na jeden dzień i to "blisko" Warszawy. Pomysł żeby jechać do Kamieńca podrzucił Hubert. Jako, że większość z nas ma problem z wybraniem się na dłuższy okres gdziekolwiek, pomysł wydawał sie super.
Konrad nawet zaczął już robić mailowy wywiad na temat jakości śniegu, długości kolejek ... Umówiliśmy się więc na 7:20 w niedziele w Jankach i z tamtąd mieliśmy sie udać już dwoma samochodami w strone stoku. Hubert miał małe spóźnienie, ale jako, że w jego Toyocie gościły 3 niewiasty, zostało mu to szybko wybaczone. Jakieś 50 km za Warszawą w tylnym lusterku zobaczyłem nadciagająca z zatrważającą prędkością czerwoną strzałe. Pruliśmy już tak do samego Kamieńca gdzie niestety musieliśmy zawrócić i szukać stoku po drugiej stronie "jedynki".


Pojeździliśmy jeszcze troszkę i gdy kolejka do wyciągu była na tyle upierdliwa, że nie chciało nam się w niej sterczeć, odsprzedaliśmy karneciki (zawsze to 10 pln więcej w kieszeni) i udaliśmy się w drogę powrotną do domków. Podsumowując stok jak na tereny równinne dosyć długi jednak mało ekscytujący, kolejka do wyciągu stanowczo za długa (może w tygodniu jest lepiej). Jak na jednodniowy wypad to w tygodniu może to być fajna alternatywa.
Kilka zdjęć tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz