
7 rano. Otwieram oczy. Dziś mamy się pobawić. Do przejechania raptem 200km i weselna sala otworzy dla nas swe progi. Ale czyżby za oknem ruszały się gałęzie, miało coś dziś wiać ?
7 rano. Otwieram oczy. Dziś mamy się pobawić. Do przejechania raptem 200km i weselna sala otworzy dla nas swe progi. Ale czyżby za oknem ruszały się gałęzie, miało coś dziś wiać ? Szybka decyzja. Wyjechać mamy około południa więc może by tak jeszcze zaliczyć pare ślizgów. Próba cichego spakowania się tak, żeby nie obudzić połowicy i już o 7:45 (oj chyba to zaczyna się długi weekend bo zaczynają sie korkować wylotówki) zastaje flaute na "Dzikiej". Ale jak to z "Dziką" bywa nie ma się co załamywać, tylko trzeba jechać w jedyne słuszne miejsce. Po 10 min przekonuje się, że było warto. Słabe 4B zaczyna się powolutki rozdmuchiwać. Takluje swój największy żagiel (6.2m2) i razem z 2 innymi windsurferami jesteśmy już na wodzie. Jest naprawdę dobrze. 1,5h w ślizgu na pełnym dożaglowaniu, pozwala na chwilę zabić pozimowy głód pływania. Około 10 przyjeżdza Grabek i jeszcze łapie się na dobrą jazdę. Pojawiają się nawet momenty w których wiatr nie pozwala wstać z wody mniej zaawansowanym z większymi żaglami. Jednak wraz z przyjazdem Chrabcia i jego 5.8 deszcz zastępuje wiatr. Już w deszczu szybkie roztaklowanie i już pędze w powrotną stronę bo już za chwileczkę, już za momencik mamy poruszać stopą ;)

p.s. W tym miejscu chcielibyśmy złożyć najlepsze życzenia Młodej Parze. Oby zawsze uśmiech gościł na ich twarzach i wiatry pomyślne towarzyszyły. Czego Wam życzą wiatrolutki wraz z osobami towarzyszącymi.
Zdjęcia z wesela obejrzeć można tutaj.
Zdjęcia z pływania obejrzeć można tutaj.

Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza