Pomysł pojawił się w zimę na jednym z wyjazdów na narty. Chcieliśmy spędzić kilka dni z dala od cywilizacji, jednocześnie próbując czegoś nowego. I tak wymyśliliśmy, że pojedziemy się powłóczyć z plecakami po górach - od schroniska do schroniska. Jak było możecie przeczytać w tej relacji.
Pomysł na ten wypad pojawił się jakiś rok temu.
Obiecaliśmy sobie z Fafikiem, że zrealizujemy go w tym roku. Kilka
razy przekładaliśmy termin – a to Chrabcio chciał dołączyć a
nie mógł, a to mi nie pasowała to znów Faf miał już inne plany.
Ostatecznie ustalamy, że wyjeżdżamy w piątek do poniedziałku,
rezerwuje miejsca w schroniskach, ustalamy wstępną trasę i czekamy
na godzina zero. Wyjazd miał nastąpić w sobotę o 4 rano.
Chrabąszcza gazowóz jako najbardziej ekonomiczny miał nas zabrać
w podróż. Ustaliliśmy, że śpimy w piątek wszyscy u Chraba, tak,
aby sprawnie o 4 rano wsiąść w furę i ruszyć. Jednak nie może
być za lekko. Gosiaka dopadła jakaś żołądkowa dolegliwość i w
piątek wieczorem nie wiedziałem jeszcze czy będę mógł jechać.
Ustalam z chłopakami, że wcześnie rano dopiero będę wiedział
jak zadziałały na Gosiaka tablety przepisane przez lekarza i czy
mogę ruszać. O 5 rano okazuje się, że jest lepiej. SMS do Fafika
i jadę do niego. Faf zabiera mnie spod stacji metra i ruszamy do
Chrabcia. Chrabcio był uprzedzony godzinę wcześniej SMS-em, ale
coś podejrzanie cicho siedzi. Dzwonimy, że będziemy u niego za 15
minut i okazuje się, że chłop w najlepsze śpi. Ostatecznie z
Piaseczna od Chrabcia udaje się nam wyjechać w miarę sprawnie.
Uffff jedziemy …
Po drodze jeszcze szybkie zakupy prowiantu w
Biedronce, sklep w Białce (naprawdę przepyszna kiełbasa , ale
Wiśniówka droższa o 10 PLN niż w Chrabąszcza zaprzyjaźnionych
sklepach) i meldujemy się na Łysej Polanie. Parking dla tych,
którzy zostają na więcej niż jeden dzień jest jakiś kilometr w
stronę drogi na Morskie Oko. Dobrze, mamy mniej do przejścia. Tam
też zostawiamy samochód (60 PLN za 3 dni) zabieramy plecaki i
wyruszamy w drogę. Dziś mamy tylko dotrzeć do schroniska nad
Morskim Okiem. Później wyjmiemy przewodnik, który Faf specjalnie
kupił na tą wyprawę i ustalimy trasę. Tyle, że przewodnik Fafik
sobie przeczytał i zostawił w domu na półce z książkami
przyrodniczymi i kucharskimi ....
Pogoda jest super. Droga na Morskie Oko mocno
zatłoczona. Gdy docieramy na miejsce zostaje nam już się tylko
zameldować się w schronisku i planować jutrzejszą trasę. Miejsca
do spania mamy w ok 12 osobowym pokoju z piętrowymi łóżkami w
„Starym Schronisku” (są dwa budynki, jeden w którym jest
recepcja i restauracja dla turystów zwany „Nowym Schroniskiem”,
drugi to stary budynek w którym są tylko wieloosobowe pokoje i
klimatyczna kuchnia - „Stare Schronisko”). Zrzucamy graty w
pokoju i zasiadamy w kuchni. Znajdujemy jakieś stare szachy,
otwieramy Wiśniówkę i planujemy jutrzejszy dzień. Powoli do
schroniska zaczyna ściągać coraz więcej osób. Okolica pustoszeje
od wszystkich „jednodniowych” turystów i zaczyna być czuć
klimat, którego właśnie przyjechaliśmy poszukać. W kuchni
poznajemy trochę ludzi, którzy doradzają nam jakie trasy wybrać
na kolejne dni, kończymy jeszcze przed snem Pigwówkę i próbujemy
zasnąć. Rano czekają na nas Rysy !
Skoro świt (tej nocy przestawiane były zegary),
zbieramy się, jemy szybkie śniadanie i ruszamy w trasę. Wszystkie
prognozy mówią, że mamy 2 dniowe „okno pogodowe” i trzeba je
wykorzystać najlepiej jak można. Zostawimy trochę zbędnych rzeczy
w przechowalni bagażu i z odciążonymi plecakami opuszczamy bazę
(1403 m npm) i o 7 rano wyruszamy na szlak.
Pogoda piękna. Obchodzimy Morskie Oko i powoli
dochodzimy nad Czarny Staw. Między morskim Okiem a Czarnym stawek
wita nas sarna. Chodzi obok nas w odległości 4-5m i wygląda na to,
że totalnie nas ignoruje. Próbujemy ja sfotografować naszymi
profesjonalnymi aparatami (Samsunga Galaxy SII) i wbijamy się nad
czarny staw. I tu szok. Wieje tak na oko 5-6 a czasem w kopach do 7B.
Na wodzie białe grzywy. Termika robi swoje. Od razu pojawiają się
plany wtargania srzetu i popływania, a docelowo zrobienia tu spotu i
otworzenia bazy windsurfingowej, ale strach przed Strażnikami TPN
(Tatrzański Park Narodowy) studzi nasze zapały. Omijamy Czarny
staw i udajemy się pomału na szlak pod Rysy. Na wodzie co i rusz
przechodzą potężna szkwały.
Zaczyna się ścieżka pod górę.
Dookoła nie ma już żadnej roślinności. Tylko kamienie i skały.
Droga mało komfortowa, kamienista, stroma. Docieramy do ok 1800 m
npm. Rozbijamy 1 obóz, zwalniamy Szerpów (dalej może być już
niebezpiecznie więc nie chcemy nikogo niepotrzebnie narażać) i
delektujemy się kiełbachą z Biedronki. Daje o sobie znać wypita
Pigwówka. Za długo nie możemy siedzieć bo według mapy, którą
zakupiliśmy w schronisku droga do góry ma zająć nam jakieś 4
godziny. Obóz numer 2 rozbijamy na wysokości ok 2000 m npm. Chwila
odpoczynku i trzeba iść dalej. Zaczyna się coraz bardziej stromo.
Kamienie zamieniają się w lite skały, zaczynają się pojawiać
łańcuchy i śnieg. Jest coraz stromiej. Jakieś 200m przed szczytem
zaczynają się pojawiać wątpliwości. Damy radę ? Nie za mało
Pigwówki wczoraj ? A może powinniśmy wziaść tlen ?
Powiedzieliśmy A to musimy powiedzieć i B. Następne okno pogodowe
może się trafić dopiero w przyszłym roku więc nie ma na co
czekać. Ostry atak na szczyt i po naprawdę niezłej wspinaczce
zdobywały nasz włany Mont Everest (Rysy). Jesteśmy na 2499 m npm.
Na szczycie ok 10 osób. Wieje nieźle, widok piękny i świeci
słońce. Napawamy się chwilą jeszcze całe 5 minut, otwieramy
browara, żeby wznieść toast i wracamy na dół. Droga powrotna
wcale nie jest łatwiejsza. Jednak około 15 meldujemy się z
powrotem w schronisku. Zabieramy nasze graty z przechowalni i
natychmiast ruszamy do Doliny Pieciu Stawów. Tam mamy rezerwację w
drugim schronisku, trasa to ok 1.5 drogi, my już nie mamy sił a
niedługo będzie się robiło ciemno.
Docieramy kilka minut przez zmierzchem do Piątki. To
już zupełnie inny klimat niż nad Morskim Okiem. Tu nie da się
dojść asfaltową dróżką. Są tu tylko ci, którzy zeszli z gór
zostają na noc i rano znów wyruszają na szlak. W schronisku widać
jeszcze niedobitki wczorajszego świętowania Dnia Ratownika” więc
atmosfera wesoła. Lądujemy w pokoju 6 osobowym z rodziną, która
chodzi po górach z rocznym dzieckiem ... Jesteśmy zmęczeni więc
chwilę po 20 śpimy.
Pobudka rano, szybkie śniadanie i ruszamy w drogę.
Za namową współlokatorów wybieramy czarny szlak, przez Orlą Perć
i Żleb Kulczyńskiego do Murowańca a potem do Kuźnic. Na początku
mijamy stawy i wchodzimy na czarny szlak. Na razie wchodzimy do góry.
Momentami łatwiej, momentami trzeba się trochę powspinać. Wieje
wiatr i pojawiają się chmury. Momentami szkwały są tak silne, że
próbują nas porwać ze ścieżki w stronę urwisk. Trzeba uważać.
Idzie się ciężko, podejście jest bardzo stronę. Nie najlżejsze
plecaki też nam doskwierają. Robimy krótkie przystanki co
kilkanaście minut. Docieramy na grań i wchodzimy na Orlą Perć.
Widoki przepiękne, trasa trudna. Trzeba być czujnym bo każde
poślizgnięcie czy złe postawienie stopy może się skończyć
ześliźnięciem ze ściany kilkadziesiąt metrów w dół. Jest
pięknie.
W pewnym momencie docieram do żlebu Kulczyńskiego. Po
prawej stronie pionowa ściana i na niej drabinka (dalsza część
szlaku Orlą Percią) a w dół żleb. Gołe skały, żadnych
zabezpieczeń i kilkaset metrów w dół. Musimy tam zejść.
Przechodzimy szybki kurs wspinaczki. Każde postawienie stopy,
poszukiwania choćby odrobiny podparcia dla buta, uchwytu, aby można
była choć końcówki palców o coś zaczepić. Schodzimy, schodzimy
a końca nie widać. Pojawiają się pionowe zejścia w dół i
łańcuchy. Jest się przynajmniej czego złapać. Po ok godzinie
jesteśmy na dole. Piękne miejsce. Nagle dostrzegamy kozice.
Zbliżają się do nas na odległość około 100 m. Wydają się w
ogóle na nas nie zwracać uwagi. Kilka fotek pięknej okolicy
naszymi high-endowymi aparatami i ruszamy w stronę Murowańca.
Mijamy staw Gąsienicowy (na wodzie znów szkwały 6-7B) i wchodzimy
na szeroką ścieżkę. Po kolejnych 20 min docieramy do Murowańca.
Szybka herbata i ruszamy w stronę Kuźnic. Schodzimy już lasem i po
kolejnej godzinie wsiadamy do Taxi, które odwozi nas na parking na
Łysej Polanie gdzie zostawiliśmy samochód.
Zdejmujemy płotki anty-misiowe (był przypadki, że
misiaki chciały sprawdzić jak smakuje samochód) odpalamy furę i
koło północy lądujemy w domach.
Do zobaczenia na szlaku !
muki
Więcej zdjęć tutaj
Black Jordan Future Shoes, Bivalves have occupied Earth as early as the Cambrian Period 510 million years ago, but they were particularly abundant during the Devonian Period around 400 million years ago. Their fossils are discovered in all marine ecosystems and most commonly in near shore environments. In 2007, off the coast of Iceland, a clam was discovered to be at least 405 years old.
OdpowiedzUsuńJordan Retro Xi Low White Black Emerald Rise, It was the first time I was being pushed and coached to find honesty and authenticity in the moment as an actor and to be present and open to this experience. It was a completely different kind of challenge than I ever felt. It was exhilarating..
Air Jordan 6 Black Red Green, Instead, it is a serious mental illness that needs attention and treatment.Symptoms of Postpartum Depression Its DiagnosisPostpartum depression is classified in the Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, 5th Edition (DSM 5)(American Psychiatric Association, 2013) as Bipolar Disorder or Depression with Peripartum Onset. A person suffering from postpartum depression has to meet these symptoms of a major depressive episode. Postpartum depression is diagnosed when the depressive episode occurs before or after the birth of the person child.Sometimes a person with postpartum depression may believe they are just suffering from the normal blues after giving birth.
Jordan 1 Retro High Og Black Satin, They do it and we do it and we call them different things, he said. Officials that China has supplied bad information and exhibited a broader lack of transparency during the pandemic. To stop political manipulation, get its own house in order and focus more on fighting the epidemic and boosting the economy," Zhao said at a news conference Friday..
AND LONG: Redblacks coach Rick Campbell media time was delayed Discount Jordan Shoes Wholesale Thursday because the newspaper/radio/TV types were busy with somebody else WWE star Roman Reigns (real name Joe Anoa who played for the Eskimos in 2008 (he had five tackles and a forced fumble in one game against Hamilton). He will Cheap Yeezy Shoes be appearing at the game Friday, then head to Toronto for SummerSlam. Harris was asked about a Postmedia story that included criticism from former teammate Antoine Pruneau, who said, didn like the fact sometimes he was New Black Yeezys pointing fingers at other Jordan Shoes For Sale Cheap guys.
OdpowiedzUsuń